CUDOTWÓRCA Z AFRYKI

CUDOTWÓRCA Z AFRYKI

Pierwszą wiadomość na ten temat opublikowała Gazeta Wyborcza. Brzmi niewiarygodnie, a jednak takie spotkanie faktycznie zaplanowano i faktycznie odbędzie się ono z inicjatywy polskiego kościoła katolickiego. 

John Bashobora to urodzony w 1946 roku ksiądz katolicki, rasy czarnej. Doktorat z teologii ukończył w Rzymie, jest także wykwalifikowanym specjalistą w dziedzinie psychologii. Pomimo to jego działalność nie przywodzi na myśl zdroworozsądkowej, europejskiej formuły. Otóż ten ksiądz, w żaden sposób nie powstrzymywany przez przełożonych, organizuje na całym świecie seanse uzdrowicielskie, podczas których rzekomo leczy ludzi z najcięższych chorób, w tym zakaźnego AIDS. Twierdzi nawet, że potrafi wskszeszać zmarłych. A kościół, jak wiadomo, zwykle do tej pory sceptycznie podchodził do tego typu rewelacji oraz pod groźbą rozmaitych ekskomunik ostrzegał wiernych przed wiarą w "niesprawdzone" cuda. W przypadku księdza Bashobory dzieje się jednak inaczej. Sprawa intryguje nie tylko mnie, ale i wielu zawodowych dziennikarzy. 


I tak np. portal Newsweek.pl otrzymał z Konferencji Episkopatu Polski następującą odpowiedź: "biskupi dyskutowali o ojcu Johnie Bashoborze i nie ustalili żadnego konkretnego stanowiska. Stanęło na tym, że nie ma ani ogólnej akceptacji jego praktyk, ani też zakazu przyjmowania go w polskich kościołach. Wszystko zależy od poszczególnych diecezji, a konkretnie od poglądów i decyzji biskupa diecezjalnego". A poglądy i decyzja warszawskiego biskupa jest podobna do tej, jaką podjął ordynariusz diecezji, do której należy parafia Bashobory w Ugandzie. Afrykański hierarcha potwierdził 27 przypadków zmartwychwstania ludzi, u których bez żadnej pomyłki stwierdzono zgon. Dwaj inni biskupi, Tadeusz Pieronek i Kazimierz Nycz zajmują w tej sprawie zdecydowanie odmienna stanowisko. "Często słyszę narzekania lekarzy, że ludzie po takich spotkaniach przerywają leczenie, a uzdrowienia okazały się rzekome. Miałem konkretny przykład osoby cierpiącej na chorobę somatyczną, która usłyszała zalecenie, by odłożyć leki. Nie tędy droga" - denerwują się i w aż takie cuda nie wierzą. Doszli do konkluzji, że Bashoborę zaproszono na spotkanie, ponieważ media oczekują, że na wszystko, co się dzieje, trzeba reagować dekretem i ostrym stanowiskiem, ale duchowni nie zawsze chcą sprawę nagłaśniać i nie chcą już nikomu zakazywać dekretem wyjazdu do jakiegoś miejsca. Bo laicyzacja postępuje, a zapotrzebowanie na tego typu spotkania wzrasta, czyli po prostu będzie lepiej, żeby wierni przyszli do kościoła dla ojca Bashobory, niż żeby w ogóle nie przyszli.

Pozostaje jednak pewna niezwykle istotna kwestia, której zapomniano podnieść. Mianowicie lektura całej doktryny kościelnej, czy chociażby tylko Biblii zdaje się jednoznacznie wskazywać, że jedynym bytem zdolnym wskrzesić osobę na pewno zmarłą jest Jezus Chrystus, który przed własnym ukrzyżowaniem uczynił to zaledwie kilku osobom (a nie dwudziestu siedmiu), po ukrzyżowaniu zaś wstąpił do Nieba i ponownie będzie mógł wskszeszać dopiero w Dniu Sądu Ostatecznego. Dlatego jakikolwiek podział zdań w kościele co do tak wątpliwych umiejętności Johna Bashobory i praktycznie najwyższy poziom tolerancji jest osobliwością bez precedensu.

Oj, coś może się posypać!