Jak wysłać dziecko na ferie i nie zbankrutować
Jazda na nartach to sport wysokiego ryzyka
Niestety nie każda polisa zapewnia odpowiednią ochronę. Na przykład tzw. polisy szkolne, które wg danych Rzecznika Ubezpieczonych ma nawet 80% dzieci zapewniają wprawdzie ochronę poza szkołą, także w czasie ferii, ale w wielu przypadkach w ramach takiej polisy ubezpieczyciel nie uwzględnia jazdy na nartach czy desce. Nawet amatorskie narciarstwo, uprawiane pod kontrolą opiekuna i na wyznaczonych trasach przez ubezpieczycieli traktowane jest zazwyczaj jak sport wysokiego ryzyka.
- Zimowe turnusy zazwyczaj wiążą się z uprawianiem sportów, konieczne jest zatem upewnienie się czy ubezpieczenie obejmuje takie aktywności, w wielu przypadkach konieczne będzie dokupienie odpowiedniej opcji. Warto sprawdzić ten element zwłaszcza, gdy dziecko wybiera się na zorganizowany wyjazd. Ciągle zdarzają się przypadki połamanych narciarzy, także nieletnich, bez pakietu ubezpieczeniowego właściwego dla tego rodzaju aktywności – mówi Piotr Ruszowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w Mondial Assistance.
Po co polisa turystyczna na krajowe ferie?
W niektórych przypadkach transport poszkodowanego narciarza, szczególnie pomiędzy placówkami (np. do zapewniającej lepszą opiekę), a tym bardziej ze szpitala w górach do miejsca zamieszkania może być dodatkowym kosztem. Jeśli złamaniu uległa np. noga i powrót do domu wymaga specjalnych warunków czy pojazdu medycznego może to mieć istotne znaczenie. Krajowa polisa jest tańsza niż turystyczne ubezpieczenie zagraniczne i kosztuje kilka złotych za dzień (5-9 złotych). To niewielki wydatek w stosunku do kosztu całego wyjazdu. Ubezpieczenie NNW w ramach polisy turystycznej może być zbawienne w sytuacji, kiedy dziecko nie ma „polisy szkolnej”.
Z pewnością warto też pomyśleć o zabezpieczeniu sprzętu narciarskiego. Buty, narty czy deski to dosyć drogi sprzęt, jego ewentualną utratę zrekompensuje odszkodowanie z polisy, trzeba jednak pamiętać, że zgubienie czy zniszczenie sprzętu wynikające z ewidentnej winy dziecka zazwyczaj przez ubezpieczycieli nie są uwzględniane.
Nawet 300 tys. zł może kosztować roszczenie za zderzenie na polskim stoku
Jazda na nartach to ryzyko kontuzji nie tylko dziecka, ale też innego użytkownika stoku, na którego wpadnie młody narciarz, łamiąc mu np. rękę. Poszkodowany ma prawo domagać się odszkodowania, które (wraz z kosztami leczenia) może wynosić nawet kilkaset tysięcy złotych. W Polsce, wzorem krajów alpejskich, coraz więcej turystów ma świadomość, że za szkody materialne czy zdrowotne spowodowane przez osobę trzecią na stoku mają prawo żądać rekompensaty, którą do tego relatywnie łatwo uzyskać, nawet na drodze sądowej.
- Warto mieć świadomość, że wypadek spowodowany przez dziecko, nawet jeżeli samo nie doznało żadnych obrażeń i tak może być źródłem poważnych kłopotów dla rodziców. Poszkodowany ma pełne prawo żądać zadośćuczynienia za uszczerbek na zdrowiu czy zniszczenie sprzętu. Ponoszeniu takich kosztów zapobiega ubezpieczenie OC towarzyszące polisie turystycznej – ostrzega Piotr Ruszowski.
Ferie to najintensywniejszy okres dla ubezpieczycieli
Jest tak zarówno w wymiarze sprzedaży ubezpieczeń turystycznych, ale też realizacji usług pomocowych, w ramach tych produktów, a także likwidacji szkód zgłoszonych w tym czasie.
- W tym czasie obsługujemy też najwięcej spraw assistance. Są to do tego interwencje najpoważniejszego kalibru, bo chodzi zwykle o urazy ortopedyczne, a klienci z połamanymi kończynami to standard sezonu zimowego w assistance. W tym okresie realizujemy najwięcej interwencji na stokach, takich jak pomoc helikoptera (tzw. air ambulance) czy transport przy użyciu skutera i toboganu. Zdecydowanie częściej nasi klienci wymagają specjalistycznego transportu medycznego, jak ambulance do Polski czy nawet air-ambulance – mówi Piotr Ruszowski.
Top 3 zimowych kontuzji wg Mondial Assistance:
1. Stłuczenia kolan
2. Kontuzje barków i nadgarstków
3. Urazy nóg