Niesort i cream, czyli o odzieży używanej w Polsce

Second-handy się rozwijają

Niedawno otworzył się w Zamościu sklep z używaną odzieżą. Niby nic wielkiego, żadna wrzawa, ale… posiada on aż 800 metrów kwadratowych! Sieć, która otworzyła ten sklep, sprzedaje rocznie 5 milionów kilogramów odzieży w skali roku. Nie ma więc wątpliwości, że ostatnie doniesienia „Rzeczpospolitej” o tym, że co drugi Polak kupuje używane, są jak najbardziej zgodne z prawdą. Choć sądząc po liczbie second-handów oraz hurtowni odzieży używanej sprzedających niesort, można by stwierdzić, że to większość naszych rodaków zagląda do popularnych szmateksów.

Pamiętamy lata, kiedy second-handy znajdowały się w niewielkich barakach czy pawilonach, gdzie w ścisku tłoczyły się panie chętne do wyławiania z koszy ubrań. Teraz odzież wisi na wieszakach, coraz częściej sprzedawana jest nie na wagę, ale na sztuki. Sklepy z odzieżą używaną stały się bardziej przyjazne. Teraz nie obciach do nich wejść. I o czym teraz media donoszą? Że jeden z nich, świeżo otwarty, ma aż 800 metrów kwadratowych powierzchni. Tak wielkie są tylko salony sieciówek typu ZARA czy H&M.   

Zanim do sklepu…

Odzież do takiego sklepu trafia prosto z hurtowni używanej odzieży: męskiej, kobiecej czy dziecięcej. W hurtowniach można nabyć odzież typu niesort, czyli taką, która po wstępnym przeglądzie okaże się nadająca do noszenia. Zazwyczaj ilość takiej dobrej odzieży „wyłuskanej” z niesortu oscyluje wokół 10 proc. Hurtownie sprzedają również ubrania wyselekcjonowane, tzw. cream czy premium. To one często trafiają na wieszaki i otrzymują metkę z cenę.

Odzież używana z Zachodu uznawana jest za lepszej jakości, dlatego idealnie nadaje się dla dzieci. Bywa nie do zdarcia. Używaną odzież dziecięcą w hurcie znajdziemy m.in. w hurtowni Nedexim, która na swojej stronie informuje, że sprzedaje ubrania lubianych i poszukiwanych marek. Hurtownie tego typu zazwyczaj znajdują się „u źródła”, czyli w krajach Europy zachodniej, skąd przybywa do nas odzież.