Leonardo Sciascia, „Kontekst”, recenzja
Leonardo Sciascia (1991-1989) był pisarzem i aktywnym politykiem - najpierw komunistą, później antykomunistą - który w swej twórczości podejmował drażliwe z punktu widzenia rządzących tematy. Pisał m.in. o wpływie mafii na państwo i społeczeństwo, a takie jego utwory, jak dzień „Puszczyka" czy „Każdemu, co mu się należy (od mafii)" zostały zekranizowane.
Autor przyznał, że zaczął pisać swoją książkę dla zabawy, gdy jednak skończył, nie widział w książce już nic zabawnego. Czytelnik może odnieść podobne wrażenie w trakcie lektury, która zajmie najwyżej dwa wieczory. To powieść kryminalna, tyle że pisana z żartobliwym dystansem. We Włoszech dochodzi do serii zabójstw sędziów i prokuratorów. Śledztwo prowadzi oczytany i inteligentny czterdziestoletni inspektor Rogas i jest on jedynym, któremu zależy na złapaniu prawdziwego sprawcy lub sprawców. Przełożeni Rogasa, a także przełożeni przełożonych woleliby, aby sprawcą okazał się ktoś, kto odpowiadałby ich wyobrażeniom, nawet jeśliby byłby niewinny. Np. jakiś anarchista czy inny radykał.
Tak więc „Kontekst" jest zabawny do pewnego momentu, ale w finale śmiech już zamiera. Jak zauważył w przedmowie do obecnego wydania Włodek Goldkorn, Sciascia był wierny „tylko prawdzie i językowi" i dlatego pisał „tak pięknie i jasno". Trudno się z tym nie zgodzić. Jak i z tym, że książki sycylijskiego pisarza wciąż pozostają przestrogą.